Ney Gallery & Prints, ul. Spokojna 5, Warszawa
Wernisaż w czwartek 12 grudnia o godz. 19:30, ekspozycja do 12 stycznia 2020
Galeria prowadzona przez Monikę Ney
Całe moje świadome, dorosłe życie zajmuję się robieniem filmów i fotografią.
Jeśli policzyć wszystkie filmy i seriale, w których pozostało coś z mojej pracy, zrobi się z tego ponad sto tytułów….
Właściwie w filmie robiłem wszystko. Byłem autorem zdjęć – operatorem obrazu, współreżyserem filmów dokumentalnych, operatorem kamery, operatorem zdjęć specjalnych (samoloty, helikoptery, zdjęcia samochodowe), asystentem reżysera i sekretarzem planu, robiłem fotosy…a nawet występowałem jako aktor….
A wszystko zaczęło się przypadkowo...
W nagrodę za promocję do klasy maturalnej odziedziczyłem po Tacie mieszkowego Kodaka – Vollenda 620.
Całymi dniami włóczyłem się więc i pstrykałem fotki. A w nocy, w łazience, odbywało się misterium wywoływania. To „stawanie się nowych światów”, w magicznym czerwonym świetle, do dzisiaj działa na moją wyobraźnię i w epoce fotografii cyfrowej, chyba jednak bardzo mi tego brakuje.
Mogę powiedzieć śmiało, że to było moje pierwsze zafascynowanie obrazem i to, co mnie tak wciągnęło to była fascynująca „nierzeczywistość” tego dotykalnego, znanego mi świata przedmiotów i ludzi, który fotografowałem.
Potem była matura, Szkoła Filmowa w Łodzi i praca w filmie.
Niestety współtworzenie filmów ma to do siebie, że w wielu wypadkach zajmujemy się sprawami, które tak naprawdę nas nie dotyczą, a nasze zaangażowanie wynika z „profesjonalizmu”. W filmie realizuję po prostu wizję reżysera i staram się patrzeć na świat jego oczami. W momencie, kiedy biorę aparat do ręki, zmienia się ta perspektywa na moją własną; ode mnie wychodzi impuls, fotografuję to, co lubię i jak lubię – realizuję swoją wizję.
Ta wystawa jest drugą prezentacją moich, w pewnym sensie, prywatnych fotografii.
Pierwsza odbyła się podczas FFF w Gdyni w roku 2018.
Moja fotografia jest więc takim prywatnym zapisem osobistych zainteresowań, czasem fascynacji ludźmi, sytuacjami, przedmiotami.... Jest próbą utrwalenia tego, co uważam w tej chwili za wartościowe, na tyle, aby kiedyś o tym sobie przypomnieć.
Interesuje mnie inne spojrzenie, a na świat w moich zdjęciach patrzę jak przypadkowy przechodzień.
Andrzej J. Jaroszewicz
Andrzej J. Jaroszewicz jest operatorem filmowym, autorem zdjęć do ponad 50 filmów. Ma na swoim koncie liczne filmy fabularne, a także dokumentalne, seriale, widowiska telewizyjne i prezentacje multimedialne. Współpracował z Andrzejem Wajdą (Smuga cienia, Bigda idzie), Krzysztofem Kieślowskim (Dekalog 8), Jerzym Kawalerowiczem (Quo vadis), Andrzejem Żuławskim (Na srebrnym globie, Borys Godunow, Błękitna nuta, Szamanka) Feliksem Falkiem (Nocleg, W środku lata), Robertem Glińskim (Łabędzi śpiew) i innymi. Najbardziej owocna była jego współpraca z Andrzejem Żuławskim, z którym zrobił 5 filmów,
w tym przerwany w 1977 roku przez ówczesnego ministra do spraw kinematografii Na srebrnym globie.
Premierowy pokaz tego filmu odbył się w 1988 roku w Cannes w ramach cyklu ‚Un certain regard‘.
W 2015 roku ‚Taste of Cinema‘ uznał go za najlepszy niehollywoodzki film science-fiction. W roku 2002 na festiwalu Camerimage Żuławski i Jaroszewicz odebrali nagrodę za duet reżyser-operator. Ostatnio w hołdzie reżyserowi powstał film według jego ostatniego scenariusza Mowa ptaków w reżyserii syna twórcy Xawerego Żuławskiego ze zdjęciami Andrzeja Jaroszewicza.
Andrzej J. Jaroszewicz urodził się w Białej Podlaskiej ponad 80 lat temu i tam uczęszczał do liceum im. Kraszewskiego. Tuż przed maturą w sklepie fotograficznym w rodzinnym mieście spotkał „człowieka z rolleifleksem”, który szukał kogoś, kto zrobi zdjęcia na Wystawę Rolniczą. Tą osobą okazał się ‚znający się na rzeczy‘ szesnastoletni Andrzej Jaroszewicz z Białej Podlaskiej.
W roku 1955 zdał egzamin do łódzkiej filmówki. Po pierwszym roku studiów i jednym niezdanym egzaminie musiał ją jednak opuścić, ale zdążył już połknąć bakcyla filmowego, przesiadując przez rok na słynnych schodach i oglądając parę filmów dziennie. Postanowił więc mimo wszystko trzymać się raz obranej drogi.
Kolega student reżyserii pomógł mu załatwić pracę asystenta reżysera i klapsera, pracował też jako fotosista, a nawet... aktor. W międzyczasie skończył Studium Pedagogiczne i pracował z trudną młodzieżą oraz „terminował” w Zakonie Oblatów w Kodniu, gdzie jednak nie dotrwał do pierwszych święceń i po 8 latach tułaczki namówiony przez dawnego profesora z filmówki Jerzego Mierzejewskiego ponownie wrócił do Szkoły w Łodzi, której jest absolwentem. Jako student uczestniczył w 1965 roku w Międzynarodowym Studenckim Konkursie Fotografii, zdobywając I miejsce za zestaw 3 czarno-białych zdjęć. Skończył szkołę i znów porwał go wir filmowy. Do fotografii wrócił w 1977 roku po przerwanym filmie z Żuławskim.
Były to cykle reklamujące samochody, biżuterię i odzież dla FSO, Polskiego Biura Srebra i Mody Polskiej.
W filmie pracował na przemian jako operator kamery i autor zdjęć, nierzadko będąc jednym i drugim równocześnie, dyplom PWSFTviT zrobił dopiero w latach 90-tych, później przyszły doktorat i profesura. Dziś wykłada na 3 uczelniach wyższych, poza swoją dawną Alma mater są to jeszcze: Warszawska Szkoła Filmowa i Gdyńska Szkoła Filmowa. W roku 2019 otrzymał Nagrodę PSC (Polish Society of Cinematographers) za całokształt twórczości i Nagrodę 100-lecia ZAiKS.
W trakcie pracy filmowej, która bywa bardzo intensywna, a także w przerwach między innymi zajęciami Andrzej Jaroszewicz nigdy nie zapominał o fotografii, powstawały tysiące zdjęć dokumentacyjnych i tzw. werki na planie filmowym oraz portrety aktorów, reżyserów, przyjaciół. Po drodze utrwalał też urodę miejsc, przedmiotów, krajobrazów.
Również na planie rodzinnym podczas rożnych uroczystości i spotkań rejestrował wszystko swoją kamerą: rodzinę, dzieci, zwierzęta. Podobnie podczas wyjazdów w miejsca egzotyczne i całkiem zwykłe. Przez całe życie szedł obarczony dodatkowym bagażem - torbą fotograficzną, z aparatami, filtrami, obiektywami.
Idąc z nieubłaganym duchem czasów coraz częściej zamienia ją na telefon komórkowy, jak my wszyscy.
Ewa Grolich