Wydawca: Obserwacja / Fundacja Pompka, Warszawa 2016
Wstęp: Waldemar Zdrojewski, Paulina Orłowska
Dostępny w Galerii Obserwacja, ul. Tarczyńska 3, Warszawa
Oprawa: twarda z obwolutą,
230 stron Format: 27,5 x 24,5 cm
ISBN: 978-83-939405-1-6
Cena: 60 zł
„Panteon” to zbiór fotografii wykonanych przez Jana Styczyńskiego w latach 60. i 70., przedstawiających najbardziej znane osobowości polskiej sztuki tamtego okresu. Artyści ukazani zostali zarówno w swoich pracowniach, jak i w trakcie wykonywania codziennych czynności, nierzadko w sytuacjach towarzyskich. Na fotografiach można odnaleźć znane z kanonu dzieła sztuki, ale również poznać ich twórców z nieco innej, prywatnej strony. Cały cykl wykonany został jednym aparatem Rolleiflex, w formacie 6x6, na błonie monochromatycznej.
Artyści na fotografiach: Magdalena Abakanowicz, Jerzy Bereś, Tadeusz Brzozowski, Stefan Gierowski, Władysław Hasior, Tadeusz Kulisiewicz, Zbigniew Makowski, Lucjan Mianowski, Kazimierz Mikulski, Jan Modożeniec, Józef Mroszczak, Artur Nacht-Samborski, Jerzy Nowosielski, Teresa Pągowska, Antoni Rząsa, Wojciech Sadley, Franciszek Starowieyski, Henryk Stażewski, Waldemar Świerzy, Jerzy Tchórzewski, Henryk Tomaszewski, Maciej Urbaniec, Gustaw Kazimierz Zemła. Każdej serii fotografii towarzyszy tekst opisowy zawierający biografię danego artysty oraz charakterystykę twórczości.
Jan Styczyński (1917-1981) to jeden z czołowych polskich fotografów.
Studiował na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie, członek AK, uczestnik powstania warszawskiego, odznaczony dwukrotnie Krzyżem Walecznych.
Ostatnie trzy dekady swojego życia poświęcił wyłącznie fotografii, od 1953 roku był członkiem ZPAF.
Ma na koncie liczne wystawy, w tym m. in. w Warszawie (1957, 1959, 1960), Łodzi (1960, 1963), czy Belgradzie (1962). Sławę przyniosły mu wydawane od końca lat 50. albumy fotograficzne z przedstawieniami zwierząt, z czego najbardziej znane to „Koty” (1960, Wydawnictwo Sport i Turystyka). W późniejszym okresie fotografował Warszawę (m. in. „Wędrówki po Warszawie”, 1970, Instytut Wydawniczy Nasza Księgarnia), wydał też albumy „Wisła - opowieść o rzece” (1973, Wyd. Interpress), „Ludzie areny” (1975, Wyd. Interpress). W 1975 roku ukazał się album „Twórca i dzieło” (Wyd. Interpress), będący pierwowzorem dlaj wystawy, przedstawionej w końcu roku 2016 w Galerii Obserwacja,
gdzie w całości znajduje się archiwum fotografii Styczyńskiego.
Fragment wstępu „Patos dystansu. Jan Styczyński w atelier” Pauliny Orłowskiej:
Pobieżna analiza twórczości Jana Styczyńskiego może doprowadzić do dalece nieprawdziwych wniosków, do konstatacji, że mało w niej tematycznej spójności i chęci specjalizacji, eksplorowania jednego tematu. Ujmując kwestię ściśle, najpierw były przecież zwierzęta, ze szczególnym umiłowaniem chytrego spojrzenia kota. Były też Wędrówki po Warszawie i Wisła, na którą potrafił Styczyński spojrzeć w sposób zupełnie nieoczywisty. Byli też i cyrkowcy, po mistrzowsku ukazani w arcyciekawym albumie „Ludzie areny”. Na koniec – artyści wszelacy: malarze, rzeźbiarze, architekci, reżyserzy w albumie „Twórca i dzieło”. Mnogość tematów, a jednak mianownik wspólny: czysto wolnościowy i eskapistyczny. Styczyński, były żołnierz AK działający w komórce wywiadu, dzięki fotografii, której mniej więcej od początku lat 50. poświęca się bez reszty, znajduje wyjście z oblężenia, przepracowuje też wojenną traumę i sprytnie wymyka się formalnym ograniczeniom realizmu socjalistycznego. Zwierzę, cyrk, miasto, rzeka, artysta. Kilka twarzy tego samego, niepodatnego na dogmat zjawiska. (…)
Album „Twórca i dzieło”, który jest swoistym prototypem niniejszego zbioru, jawić się zatem powinien już nie jako wyjątek, ale jako naturalna konsekwencja, oczywisty zwrot w poszukiwaniach i rozwoju Styczyńskiego. Przypadek zrządził, że była to ostatnia realizacja tego niesłusznie zapomnianego, a dziś zaczynającego przeżywać renesans twórcy. Mądrość starożytnych Greków każe zaś przypadek czytać jako najwyższą konieczność. Być może zatem fakt, że eskapistyczna tendencja Styczyńskiego znalazła swe ujście w samym centrum procesu tworzenia dzieła sztuki, potwierdza domniemanie, że to właśnie w artystycznym natchnieniu kryją się nieujarzmione pokłady najwyższej wolności. Kroku dalej Styczyński poczynić już po prostu nie mógł. (…)
Tu właśnie, w atelier, w epicentrum oddziaływania artystycznego prawa, na pograniczu osoby-twórcy i dzieła, pozycjonuje się Jan Styczyński ze swoim obiektywem. Wchodzi tam, gdzie wzrok postronnych z reguły nie sięga. Jakie jest rzeczywiste znaczenie działania Jana Styczyńskiego? Pierwszą odpowiedź umiejscawiam na planie tego, co przypadkowe, rozgrywające się historycznie, w bliżej dookreślonej przestrzeni i w konkretnym czasie. To wartość socjologiczna fotografii. Drugą – w sferze uniwersalnych rozważań o naturze ludzkiej, „nauce o człowieku”. To wartość antropologiczna. Trzecią – w strefie wpływu córek bogini Mnemosyne. To wartość pozaczasowa, metafizyczna. (…)
Jakkolwiek Styczyński marzył o rozwikłaniu tajemnicy narodzin dzieła, wiedział doskonale – co przyznał w odautorskim wstępie – że: „Procesu tworzenia nie można zamrozić”. Wprawdzie przekracza on próg atelier, ale robi to nienachalnie. Zdaje sobie sprawę, że przebywa na cudzym terytorium. To fotografowany artysta wyznacza granicę. Styczyński poddaje się takiemu układowi bez zastrzeżeń. Pozwala się nawet czasem wodzić za nos (jak w przypadku rozdziału o Franciszku Starowieyskim). Jeśli więc ktoś, obejrzawszy zdjęcia z niniejszego albumu, czuje niedosyt, niech weźmie to za dobrą monetę. Po zakończonym eksperymencie nie odnotowano bowiem ofiar.