20.02. - 18.04.2017
Stara Galeria ZPAF
Plac Zamkowy 8, Warszawa
Wernisaż wystawy
w poniedziałek 20 lutego 2017
o godz. 19:30
Wystawa czynna
do 18 kwietnia 2017
poniedziałek - piątek w godz. 12-18
sobota - niedziela w godz. 14-18
Organizator
Okręg Warszawski ZPAF
Kurator wystawy
Andrzej Zygmuntowicz
Dofinansowanie
z Funduszu Popierania
Twórczośći
Współpraca
Igrając z pięknem
Fotografia dla większości jej odbiorców jest źródłem informacji, emocji, wzruszeń, złości i wielu doznań estetycznych, ale przy okazji wiedzy o zainteresowaniach i pasjach jej autorów. Czasem, szczególnie w dzisiejszej dobie telefonii smartfonowej, wiele kadrów
to tylko przygodne notatki robione naprędce, by samemu o czymś nie zapomnieć, a znacznie częściej, by dać znać innym o sobie i swoich sprawach, o tym, że ciągle jesteśmy. To wszystko dotyczy fotografii bieżącej, robionej tu i teraz – do prasy, na blog, na Facebook, dla rodziny czy znajomych.
A jak traktować fotografię nieco starszą, jeszcze nie wpisaną do historii, ale mającą kilka czy kilkanaście lat?
Czy ona zachowuje aktualność? Czy jej przesłanie dalej będzie czytelne? Mody zmieniają się szybko, a z nimi nasze gusta i zainteresowania. Zmieniają się też narzędzia do zapisu obrazów a za ich sprawą estetyka kadrów. Świat w zawrotnym tempie pędzi do przodu, fotografia jako jego część także zmienia się z dużą dynamiką.
Jerzy Fedak zaryzykował, sięgnął po swoje fotografie, które znajdowały się w stanie uśpienia, tylko nieliczne z nich ujawnił wcześniej,
a i te częściej trafiały przed oczy znajomych niż na publiczne prezentacje. Może rzeczywiście czasem warto odkurzyć teczki z własnym dorobkiem, bo patrząc chłodnym okiem, nieco inaczej spojrzymy na to, co one zawierają. Niektóre tematy i sposoby opowiadania o nich nie dezaktualizują się, są wciąż obecne i warto o nich opowiadać, bo odnoszą się do kultury, która ciągle trwa, zmienia się w szczegółach, ale w głównym nurcie pozostaje od lat niezmienna. Autor swoją wystawą proponuje wizualną grę, opartą na trendach obecnych w kulturze od wielu dziesięcioleci.
Istotnym elementem aktualnej kultury popularnej jest wzorzec kobiecego piękna promowany rozlicznymi kanałami rozsyłającymi wizualne kuszenia. Billboardy, plakaty, okładki czasopism są zbiorem obrazów „wtłaczających” w nasze głowy, jak piękno powinno wyglądać i w związku z tym, jak kobieta powinna się prezentować. Wiadomo, że ładnym w życiu jest łatwiej, stąd dość powszechne jest dążenie do stawania się powtórzeniem ideału piękna.
Obok obrazów reklamowych i promocyjnych ukazujących piękno jest jeszcze jedna przestrzeń intensywnie oddziałująca na naszą estetyczną wrażliwość. To trójwymiarowe modele piękna. Pełno ich w witrynach sklepowych, centrach handlowych i salonach mody. Idealnie umalowane, atrakcyjnie ubrane, z oryginalnymi fryzurami i w kuszących pozach ustawione – przyciągają uwagę i podpowiadają, jak należy wyglądać. Podążanie za ich wskazówkami, podobnie jak za podpowiedziami okładek czasopism czy klipów reklamowych, być może jest drogą ku byciu piękną, ale czy przy tym postacią prawdziwą? Czy rzeczywiście sobą? Czy aby na pewno osobą autentyczną i oryginalną? Jerzy Fedak proponuje zastanowienie się, czy gra z pięknem, do której zaprasza się kobiety,
nie czyni ich pionkami na szachownicy ustawianymi cudzymi rękoma?
Andrzej Zygmuntowicz
Jerzy Fedak urodzony dawno,
dawno temu (w 1954) w Warszawie – to ja.
„Swą przygodę z fotografią” rozpocząłem w roku 1970, a może 1969. Szybko zacząłem osiągać sukcesy, już w 1971 roku wygrałem skrzynkę narzędziową w konkursie na najlepsze zdjęcie błyskawicy czasopisma Kalejdoskop techniki (dawniej Horyzonty techniki dla dzieci).
Dwa lata później zdałem na wydział operatorski PWSFTviT,
czyli łódzkiej filmówki, który ukończyłem w przepisowym terminie (1977).
Jednak w kinematografii „dałem się poznać” dopiero w roku 1985 jako reżyser pełnometrażowego filmu fabularnego dla telewizji
Powrót po śmierć.
Choć przed, w trakcie i po swoim debiucie filmowym fotografowałem, to wystawiałem rzadko albo wcale, za to brałem udział w towarzyskim życiu fotograficznym, co zostało docenione medalem z okazji 150-lecia fotografii (1989).
Zaraz potem (1991) praktycznie zawiesiłem aparaty na kołku, z dwutygodniową przerwą w roku 1994. Teoretycznie sięgnąłem po nie dziesięć lat później, tyle że w wersji cyfrowej i rzeczywiście teoretycznie, bo na potrzeby pisanej przeze mnie książki Fotografia cyfrowa od A do Z. W 2010 roku zacząłem porządkować swoje archiwa fotograficzne
i ta wystawa jest tego pierwszym efektem.