14.04. - 11.05.2014
Stara Galeria ZPAF
Plac Zamkowy 8, Warszawa
Wernisaż wystawy
poniedziałek 14 kwietnia 2014
o godz. 19:00
Wystawa czynna
do 11 maja 2014
poniedziałek-piątek w godz. 12-18
sobota-niedziela w godz. 14-18
Organizator
Okręg Warszawski ZPAF
Kurator wystawy
Sergiusz Sachno
Filmik z zapisem wernisażu
opublikowany na YouTube
Piotr Komorowski Obrazy i idee
Trzy aspekty przyciągają mnie do tych fotografii: estetyczny, emocjonalny i kulturowy. Jest oczywistym, że fenomen fotografii polega głównie na jej utożsamieniu z rzeczywistością. Warto jednak zauważyć, że fotografia to przede wszystkim obraz jako taki, sam w sobie, definiowany, rozpoznawany i wartościowany podług uniwersalnych zasad estetycznych wykształconych w ciągu wieków przez rzesze praktykujących artystów. Kategoria oceny dzieła oparta o formuły kompozycji i inne formalne wyróżniki (barwa, format, kształt, oprawa, miejsce prezentacji itp.) jest w akcie percepcji czynnikiem strategicznym, będąc swego rodzaju przynętą dla odbiorcy. Najpierw bowiem, jeszcze przed aktem denotacji obrazu, rozpoznaje on i przyswaja te elementy zdjęcia, które są uniwersalne, bo nadbudowane o funkcjonujące kryteria estetyczne. Tak postrzeżony obraz może być dopiero przedmiotem semiologicznej i hermeneutycznej interpretacji.
Fotograficzne obrazy Kamili Sammler są atrakcyjne dla miłośnika formy: kompozycje są znakomite, zaś dynamika kadrów zaprasza oko do permanentnej pracy, po to jednakże, by przygotować grunt pod głębszą analizę, bowiem nie dekoracyjność jest jedynym, czy podstawowym elementem zestawu, który autorka opatrzyła znaczącym tytułem Ja - cień. To, co istotnie wyczuwam, to emocje związane mocno z jej osobistym (także uwarunkowanym uprawianą profesją) sposobem przeżywania świata. W istocie mamy do czynienia z teatrem cieni prezentującym serię autoportretów, które poprzez swoje niedopowiedzenie i ulotność tym bardziej intrygują, w sposób oczywisty ilustrując jedną z kluczowych kwestii filozoficznych nawiązujących do rozróżnienia pomiędzy bytem a byciem. Artystka zdaje się zadawać pytanie: kim jesteśmy w swojej cielesności, zagradzając drogę światłu i na chwilę – moment – zaznaczając w świecie widzialnym swoją obecność? Skoro każda chwila umiera, to tym bardziej przemija ulotna wizja cienia, który będąc jawnym dowodem na istnienie swojej przyczyny, w żaden substancjonalny sposób nie daje się ująć jakiejś potwierdzającej formule ontologicznej. Cień jest bowiem tylko przelotnym wrażeniem optycznym, efemerycznym, nietrwałym fantomem w realnym świecie formy i materii.
Ale przecież nie jest złudzeniem fakt, że cień istnieje, choć nie można go pochwycić, ani zważyć. W wielorakich powtórzeniach i wariacjach daje się odczuć fascynacja autorki tym śladem siebie, który spolegliwie i uczynnie poddaje się jej dyspozycyjności. Narcyz zakochany w swoim odbiciu nie znał jego przyczyny, lecz jego fascynacja była reakcją na ucieleśnione w człowieku piękno, była więc personalna, egoistyczna w gruncie rzeczy i nakierowana na biorczość. W tym przypadku właścicielka swojego wizerunku jest nieskończenie bardziej świadoma swej podmiotowości, przeczuwa też tajemniczy związek z naturą, który realizuje się na kolejnych piętrach budowanej mozolnie spirali autoświadomości.
Cień jest uogólnieniem, syntezą, także śladem, lecz nade wszystko znakiem. Literalny, precyzyjny malarski bądź fotograficzny portret wydaje się w tym kontekście zbyt detaliczny. Można by rzec: niewiele już wynika z kolejnych wizerunków kolejnych person, w gruncie rzeczy wszystkie one opowiadają o tym samym w nieskończonej ilości osobniczych reprezentacji. Cień człowieka porządkuje ów nadmiar. Jego zarys jest konkretny i dynamiczny, choć nietrwały i efemeryczny. Jak nasze istnienie. Autorka jednak ulega mu, wdając się ochoczo w rytualny taniec powtórzeń: nie wiadomo jednak do końca, czy to cień powtarza jej gesty, czy też może jest odwrotnie?
Kamila Sammler uległa fascynacji kreacją, jaka w istocie zachodzi w wyniku spotkania światła, którego cień jest zaprzeczeniem, a który z tym światłem dochodzi do porozumienia. Kreatywność budująca zmianę i poszukująca wariantów – nieskończonych – konfiguracji to jeden z imperatywów jej autorskiego działania. Jednakże najważniejsze wydaje się być to, że śledząc cień autorka śledzi swój ślad – ulotny, niematerialny, ale potwierdzony bezinteresownym świadectwem zapisu fotograficznego. Pomijając aspekty związane z fotografią jako taką, warto podkreślić chyba najważniejszą przyczynę sprawczą, która prowokuje autorkę do działania. Jest nią bycie aktorką. Teatr cieni, który odgrywa przed samą sobą, jest intymnym performancem, zaplanowanym i przesyconym intelektualnym zapleczem, spektaklem jednego aktora, którego scenę stanowi natura a widownią jest sam autor. Żywotność, energetyczność, nawet swego rodzaju zachłanność w mnożeniu kolejnych obrazów stanowi potwierdzenie dla własnej egzystencji ucieleśnionej w postaci tajemniczego dopełnienia, które fascynuje a niekiedy niepokoi, próbując się chwilami zbyt natarczywie utożsamiać z osobą swojej właścicielki.
Spośród wielu możliwych interpretacji tego zestawu nasuwa mi się skojarzenie z archetypem szamanki, oddającej się rytuałom, hermetycznym ceremoniałom zaślubin z Ziemią. Następuje utożsamienie z naturą, powrót do jedni; nie jest wszak człowiek niczym innym jak obdarzonym świadomością fragmentem wirującej planety, cząstką kosmosu oglądającego samego siebie, elementem zaprogramowanym już w fazie wielkiego wybuchu. Ziemia w języku polskim to rodzaj żeński. Ta Ziemia jest budulcem naszego ciała. Urodziła nas, ale także, jak mówi chrześcijańska formuła: z prochu powstałeś i w proch się obrócisz.
Wielorakie rytuały wykształcone przez tysiąclecia przez rozmaite kultury nawiązywały do kultu Ziemi – pramatki. Między innymi z owych ceremonii wyłonił się teatr – najpierw jako czysto utylitarna formuła, z czasem dopiero przekształcająca się w wyalienowany byt. Fotografie Kamili Sammler zaświadczają o sile inscenizacji, którą karmi się teatr. A inscenizacja, ta zaplanowana, czy też bezwiednie, obiektywnie istniejąca, stanowi zasadę każdego obrazu, także fotograficznego. W przypadku autokreacji – bo tak rozumiem ten cykl zdjęć – inscenizacja nie jest jedynie przekazem dla czysto wizualnego efektu. Jest sposobem zaistnienia fotografa w powołanej przez niego rzeczywistości, jest wyalienowanym przejawem bycia tu i teraz. Spektakl – iluzja, który miał miejsce w realnej rzeczywistości, na fotografiach nabrał formy skondensowanej, po to, aby w swoistej symbolice wyrazić przesłanie. Symbolika ta stanowi o istocie tego przekazu: opisuje pewien nienazwany obszar percepcji, albowiem język, słowo, nie zawsze a już na pewno nie w pełni, potrafi oddać istotę rzeczy.
Piotr Komorowski (tekst towarzyszący wystawie)
[…] Kamila Sammler potraktowała cień zgoła inaczej. Przypisała cieniowi role w dwóch, zupełnie od siebie niezależnych, obszarach, rozpięła między nimi nić i balansuje na niej w kolejno odkrywanych fotografiach. Pierwszy z tych obszarów dotyczy wizualnie postrzeganej zawartości utworu i nie wykracza poza niego. Podkolorowanie całej fotografii odrealnia ją a podobny odcień cienia i tła powoduje osłabienie wrażenia „obcości” plamy cienia na tle. Owa kolorystyczna nienaturalność sprzyja „oderwaniu” cienia od jego źródła i zbliżeniu z tłem. Podobny kształt cienia i tła, ich dynamika i odpowiedniość, zbliżają i zespalają cień z tłem ostatecznie.
Drugi obszar nie dotyczy już tylko treści uchwyconych w kadrze i wzbogacony jest o poczucie istnienia postaci, będącej źródłem cienia i umiejscowionej poza ramami utworu. Artystka nadaje cieniowi swoistą rolę pośrednika i spoiwa pomiędzy postacią spoza kadru a materią, na którą ów cień pada. Kształt cienia i ukryta w nim dynamika harmonijnie komponują się z podłożem w sposób zachęcający do interpretowania ich jako odbicia stanu psychofizycznego postaci spoza kadru. Prace Kamili Sammler wypełniają znamiona utworu decentrystycznego, posiadając zdolność objawiania się w sposób dwojaki, z których jeden polega na interpretacji jedynie tego, co zawiera się w obrębie fotografii, a drugi polega na odnajdywaniu poza kadrem centrum znaczeniowego. […]
Aleksander van Lavnik (fragmenty tekstu „pierwiastki śladowe“, towarzyszącego wystawie)
Kamila Sammler, Andrzej Zygmuntowicz, przewodniczący Rady Artystycznej ZPAF oraz przybyli goście wernisażu (fot. S. Zieliński)
Kamila Sammler - ukończyła Wydział Aktorski PWST w Krakowie.
Kobieta o wszechstronnych zainteresowaniach. Związana z teatrami Kalisza, Łodzi, Wrocławia, Poznania i Warszawy. W łódzkim Teatrze Jaracza od 1982 roku. W fotografii autorka wystawy indywidualnej „Adamah“, prezentowanej w 2013 roku w warszawskim Instytucie 116, łodzkim Teatrze im Stefana Jaracza i w Bardejóv na Słowacji. Brała także udział w zbiorowej wystawie „Fotografia według Aktorów“ prezentowanej w 2013 roku w Starej Galerii ZPAF i później w poznańskim Starym Browarze, łódzkim Teatrze Muzycznym, Galerii MCK w Ostrowcu Świętokrzyskim oraz w 2014 roku w Chełmie i w Bardejóv na Słowacji.
Oprócz aktorstwa i fotografii pasjonują ją dalekie podróże, joga, nurkowanie, szusowanie.
Nieobce są jej arkana biznesu, kulisy produkcji teatralnej. Obdarzona niezwykłą wrażliwością i zdolnością wnikliwej obserwacji rzeczywistości. Nieugięta optymistka, pozytywnie nastawiona do świata i wierząca w ludzi.