KarinaSkaiMarcin-go-480

Karina Ska i Marcin Wojciechowscy „Pamiętnik”

„Często kierunki związane z artyzmem potrzebują podkreślenia swojej „wyższości” i odmienności przez
użycie skomplikowanego procesu technologicznego. Ale to tylko część prawdy. We współczesnych reportażach
Świat, w którym żyjemy nie jest prawdziwy. To świat specyficznie rozumianych norm społeczno - kulturowych.
Ciało wciąż pozostaje w sferze tabu. Ciało często jest odzierane ze swojego pierwotnego piękna i eksponowane
niczym towar”.

Mimo rozwoju technologii związanej z fotografią, jej nowych fantastycznych wręcz możliwości, wielu autorów
wciąż korzysta z technik, które współcześnie uznajemy za historyczne, unikatowe, czy szlachetne. Technologia
związana z tymi technikami wydaje się czasem nieprzystającą do współczesności opartej na szybkim przesyle
obrazu i możliwościach jego powielenia. Skąd więc te ciągoty w kierunku tradycji u tak wielu autorów? Ciągoty
wręcz powszechne, bo nie dotyczą one tylko Polski - wystarczy obejrzeć katalog prac wystawionych na „Paris
Photo”, które od jakiegoś czasu gościnnie odbywa się również na drugim kontynencie w Los Angeles - znaczna
część prac tam wystawionych, to tradycyjne odbitki srebrowa, kolodiony, czy prace wykonane kamerą obscura.
Dlaczego tak usilnie wracamy do początków historii fotografii? Zastanawiałam się, czy można to wytłumaczyć
tylko nostalgią za procesami chemicznymi, a może prostym podziałem fotografii na tą dokumentalną
i reportażową - osadzoną w „tu i teraz” oraz fotografię poszukującą zajmującą się obrazowaniem? W jakimś
stopniu podział ten jest prawdziwym. Ale czy do końca? Myślę, że w rzeczywistości chodzi o coś więcej, co można
nazwać „duszą obrazu”. Zdjęcia cyfrowe przepuszczone przez algorytmy programów są piękne, idealne,
wzorcowe, jak ideał pięknej blondynki w różowej sukience. Tylko czy z takim ideałem chcemy przebywać na
co dzień? Wątpię. Podobnie jest ze zdjęciem - mnóstwo treści, niuansów kryje się w niedopowiedzeniach,
nieostrościach, śladach emulsji naniesionych wałkiem lub pędzlem, zniekształceniom wynikającym z braku
optyki. To wszystko buduje niepowtarzalny nastrój którego żadna aplikacja na smartfona nie zastąpi.
Wróć - zastąpi, o ironio i to jak w krzywym zwierciadle! Niestety popularnym na portalach społecznościowym stało
się umieszczanie zdjęć, których efekt wizualny przypomina dawne techniki np aplikacja Hipstamatic. Podkreślam
słowo niestety, bo pomimo, że producenci takich nowinek starają się usilnie naśladować efekty aparatów
analogowych, to jest to wciąż tylko naśladownictwo, na dodatek odnoszące się nie do treści zdjęcia, a zauroczenia
niedoskonałością i smaczkami zawartymi w obrazie. Nie mniej takich nowinek będziemy mieć z pewnością znacznie
więcej, bo taka jest potrzeba rynku. Inną stroną medalu jest fakt, że użycie tradycyjnej technologii nie chroni
nas w żaden sposób przed popełnieniem piktorialnego kiczu. Dawne techniki nie zawsze sprawdzają się w starciu
ze współcześnie otaczającą nas rzeczywistością. Często jest to „technologiczny kanał”, praca niby wykonana
doskonale, ale temat banalny i nieprzystający do techniki.

Wróćmy zatem do wystawy. No właśnie, dlaczego na początku XXI wieku dwójka młodych osób sięgnęła po technikę
cyjanotypii, by przedstawić swoje bardzo intymne szczegóły z prywatnego życia? Po co eksperymentowali z technikami,
gdy prościej byłoby po prostu wykonać materiał w całości cyfrowo? Mam wrażenie, że zarówno Karinie jak i Marcinowi
brakowało właśnie tego czegoś, co niszczy czasem fotografia cyfrowa, a co próbują naprawić programiści pisząc
programy w rodzaju wspomnianego Hipstamatic - indywidualności. Bowiem cała ta niedoskonałość, kadrów, zabawa
z czasem i ustawianiami, przypadkowość, która wiąże się z opracowaniem emulsji, możliwość wypracowania obrazu,
przez kolejne dokładanie emulsji i pracę światłem pod powiększalnikiem, czy lampą UV są często jak ruch pędzla
malarza na płótnie obrazu - autorskim gestem. Pisząc o aspektach technicznych wystawy warto wspomnieć,
że projekt Kariny i Marcina jest fotograficzną hybrydą. Mamy tutaj użyte zarówno techniki cyfrowe, jak i tradycyjną
holgę, czy średni format. Niezależnie od techniki etapem pośrednim było wykonanie kliszy, a następnie naświetlanie
stykowe negatywu lampą UV na papierze archiwalnym pokrytym emulsją. Efekt ostateczny jest bardzo przyjemny
dla oka. Przyznam się, że osobiście nie przepadam za intensywnie niebieskim odcieniem cyjanotypii, tutaj kolor ten
został doskonale stłumiony przez tonowanie odbitek w roztworze herbaty. Tematem wiodącym wystawy - jest miłość.
Tytuł odnosi się do pamiętnika, czyli fotograficznych zapisków pewnej miłosnej historii. Na wystawie widzimy więc
pełne niedopowiedzeń fragmenty ciał, miłosne zapętlenia, portrety. Wszystko to przesiąknięte jest onirycznym,
nierealnym, a jednocześnie bardzo zmysłowym klimatem. Autorzy zapytani o wystawę komentują ją następująco:
„Pokazujemy intymność - to co w naszej kulturze zwykło się ukrywać. Z dystansu, który daje fotografia
przyglądamy się sobie nawzajem opętanym pożądaniem, odurzonym feromonami i zupełnie ślepym na swoje wady.
W ten sposób zapraszamy odbiorcę do udziału w eksperymencie dotyczącym szeroko rozumianej tożsamości.
Seria “Pamiętnik” uwiecznia cudowny okres zmysłowej fascynacji, którą przeżyliśmy na początku naszego związku.
Spontanicznie robione zdjęcia, rejestrujące chwile szczęścia, dały początek wspólnemu projektowi fotograficznemu.
Inspirowała nas autentyczność zdjęć Loreny Morin – artystki fotografującej intymną codzienność swojej rodziny
i twórczość Joanny Bataev, która poprosiła nas o stworzenie fotograficznych ilustracji do jej erotycznych wierszy.”


Karina Wojciechowska znana jako Karina Ska - chemiczka, fotografka (ur. w Warszawie). Doktoryzuje się
w Instytucie Technologii Elektronowej w Laboratorium Mikrosystemów i Nanostruktur. Jest członkiem Klubu
Absolwentów Studium fotograficznego ZPAF. Komercyjnie zajmuje się fotografią rodzinną i z mężem prowadzi
firmę Fotamina.pl. Sprzedała swoje artystyczne fotografie poprzez Galerię Saatchi Online, Świąteczne Targi
Sztuki w Galerii Mito oraz Arts & Crafts VI na Jesiennej Aukcji Polskiej Fotografii w Starej Galerii ZPAF.
Zajęła 3 miejsce w konkursie "5-bój fotopolis" oraz 1 miejsce w konkursie Miesięcznika Stolica "Moja Dzielnica”,
a także zdobyła wyróżnienie w ogólnopolskim konkursie fotografii otworkowej " Otworzenie - autokreacje"
organizowanym przez Galerię Miejską w Bydgoszczy. Zorganizowała własną wystawę indywidualną "Nanocosmos"
w Domu Kultury Działdowska w Warszawie.
www.karinaska.com

Marcin Wojciechowski - niedoszły psycholog - studiował Psychologię na Uniwersytecie Warszawskim. Niespełniony
muzyk - absolwent I* Prywatnej Szkoły Muzyki Rozrywkowej im. Krzysztofa Komedy. Obecnie grafik w branży
reklamowej. Jego działalność artystyczna skupia się teraz na fotografii. Lubi używać kamery obscury i robić odbitki
w archiwalnych technikach tj. Cyjanotypia, Guma czy Lit. Jego prace były eksponowane w Galerii Bezdomnej
i w Trójmiejskiej Szkole Fotografii.

Zapraszamy do Galerii Obok ZPAF na wernisaż 12 lutego na godzinę 19.00
Wystawa dostępna dla zwiedzających 12.02 - 8.03.2014