Agnieszka Galas "Hipertabu"
„Współczesne martwe natury podziwiamy całkiem bez ograniczeń. Spoczywają na
lodzie w rzeźnickiej budce, w sklepie, w hipermarkecie. Wypatroszone ptactwo leżakuje
obok umiejętnie rozebranych świniaków, wąsy nieżywych krewetek łachoczą filety z tuńczyka.
Jeśli nie są tylko potencjalnym obiadem, to co tak właściwie oglądamy? Jeśli można kupić
i zjeść wszystko, to czy oskubana do naga, nieprzetworzona żywność poza chłodniczą ladą
wywoła jakieś poruszenie? Jeśli jestem tym, co jem, to kim jestem, kiedy na to patrzę?”

Agnieszka Galas

Ciało, cielesność, kult ciała. Wieloznaczne pojęcia wywołujące namiętne dyskusje między
naukowcami, filozofami, teologami, artystami, pisarzami i etykami. Dla jednych, ciało jest
opakowaniem duszy, dla innych to narzędzie, którym posługuje się inteligencja lub też po
prostu pokarm – najbardziej efektywne i łatwe do przyswojenia źródło białka.
Ciało jest czymś szalenie namacalnym, a jednocześnie umykającym jednoznacznie
brzmiącym określeniom. Przeciętny Kowalski nie ma pojęcia, że od świni, którą zajada się
w domu, czy to w postaci szynki, kiełbasy, karkówki, czy schabu, różni nas tylko kilka ogniw
chromosomów, które wchodzą w skład naszego DNA. Przeciętny Kowalski nie wie również,
że nasze serce jest prawie identyczne ze świńskim, jak również, że pierwsze próby operacji
przeszczepiania serca, chirurdzy ćwiczyli właśnie na nich. Nauka współcześnie zmierza
jeszcze dalej. W Wielkiej Brytanii władze zezwoliły na eksperyment w „wyhodowaniu
człowieko-świni”, gdzie embrion ma być hybrydą łączącą oba gatunki i służyć celom badawczym
nad nowymi rodzajami leków.
To wszystko sprawia że mam dejavu scen z filmów sci-fiction z jednej i fresków z greckich waz
przedstawiających centaury, minotaury z nieodpartym wrażeniem, że inżynieria genetyczna nie
jest wynalazkiem XXI wieku i że, "to już było”, z drugiej strony. Oczywiście przeciętny Kowalski
nie wybiega tak daleko w przyszłość, ba wątpię by zastanawiał się jak przy tych niewielkich
różnicach międzygatunkowych smakuje np. ludzkie ciało, a przecież to też mięso i w panierce
zapewne smakuje całkiem…?
Wystawa Agnieszki Galas mimo pewnego estetyzmu, by nie powiedzieć „ładności”, odnosi się
jak najbardziej do zagadnień związanych ze sztuką krytyczną m.in. do konsumpcjonizmu.
Autorka w sposób zawoalowany, a jednocześnie bardzo żartobliwy prowokuje potencjalnego
odbiorcę zmuszając go do myślenia i obnażenia swojego stosunku do „mięsności”. Dzięki takim
zabiegom zdjęcia te można czytać dwojako. Zarówno wrażliwy wegetarianin, jak i mięsożerca,
mogą odnaleźć w tych zdjęciach aluzje do swoich preferencji kulinarnych. Także szalony kucharz
myślę, że zadumałby się nad niektórymi ze zdjęć. Wszystko dlatego, że autorka bardzo często
zestawia ze sobą „obiekty” w nowej, odwróconej i pozbawionej swojego dotychczasowego
kontekstu i znaczenia roli. Agnieszka bawi się konwencją pseudo - anty reklamy oraz grą skojarzeń,
obrazów kulturowo i społecznie utrwalonych (żelki - sztuki mięsa, lizaki - serca kurze, kurczak - pawie
pióra i kwiaty itd..) Wystawa ta jest intrygującą nie tylko ze względu na treść i formę, lecz również
ze względu na proces. To druga w Galerii wystawa, która wykorzystując fizyczne właściwości odbijania
światła od przedmiotów powstała właściwie w sposób bez obiektywowy, a wręcz bez kamerowy.
Agnieszka wykorzystuje w swojej pracy powszechnie znane urządzenie – skaner. Zdjęcia powstawały
więc przez układanie kompozycji na szybie skanera, a następnie obraz był przenoszony na
nośnik cyfrowy komputera.

Kurator Anna Wolska

Agnieszka Galas - urodzona w 1973r. w Warszawie. Zbiera i robi zdjęcia. Ceni niewiadome kadry,
niepoprawne oświetlenie i dziwaczne aparaty. Nie podziela poglądu, jakoby fotografia lo-fi była
niepoważna. Skaner jest jednym z jej ulubionych aparatów. Studiuje teorię fotografii.
Wierzy, że język fotografii istnieje. Z zaangażowaniem odreagowuje ścisłe wykształcenie.
Uważa, że podróże kształcą. Wg Basi Sokołowskiej jest kobietą ekstremalną.

"Supermarket jest ogromnie silnym medium".
Wywiad z Agnieszką Galas, fotografką.
Jesteś feministką?
Jasne, w dzisiejszych czasach to obciach nie być feministą. A czemu pytasz?
Wiesz, zeskanowałaś mięso, jest z tego wystawa. Zostaniesz posądzona albo o manifest
feministyczny, albo ekologiczny.

Ach, to. Pewnie tak będzie (śmiech). Ale dla mnie to była zupełnie inna historia. Zaczęło się
od zwyczajnego przymusu. Musiałam kupować te nerki, nóżki, nieprzerobione fragmenty ciała
i musiałam je układać, i musiałam je skanować. Dopiero później zaczęłam się zastanawiać, o co
właściwie chodzi. Teraz myślę, że chciałam oswoić to, czego nie widać, co wjeżdża na talerz
w postaci obiadu, a na początku jest kawałkiem ciała. Właśnie nie mięsa, a surowego ciała.
Sklepowa chłodnia to całkiem banalizuje, bezrefleksyjne kupowanie to banalizuje.

Czyli jednak eko i wegetarianizm?
Dla kogoś pewnie tak, dla mnie zupełnie nie. Jem mięso: wieprzowinę, wołowinę, jagnięcinę,
indyka i dziczyznę. W życiu nie zjadłabym konia; kurczaka się boję. Nie chcę tymi zdjęciami
zmieniać świata w wegetariański raj. Jeśli w ogóle cokolwiek chcę zmieniać, to odruchowe
postrzeganie tego, co wystawione w markecie. Bo supermarket jest ogromnie silnym medium.

Mówisz, że to zdjęcia. Skaner to dla ciebie aparat?
Pewnie. Wszystko, co zatrzymuje światło w statycznym obrazie jest dla mnie aparatem
(OK, niech będzie techniką fotograficzną, bo zaraz się podniosą protesty). Rentgen interesuje
mnie fotograficznie tak samo, jak zdjęcie z wypasionej lustrzanki lub średnioformatowego analoga.
To wszystko kwestia wizji, metody i efektu. Rentgeny są tak samo inspirujące (w sensie
fotograficznie inspirujące), jak slajdy albo inne bardziej rozpowszechnione formy zdjęć.

Ale dlaczego skanowałaś mięso?
Nie wiem (śmiech). Mogę to tylko post factum analizować. Jak krytyk albo etnograf, antropolog
- tyle, że to nie moja robota. Może chciałam, żeby te nóżki i serca były blisko, tuż za szybą, czyli
przed oczami? Żeby były hiperrealistyczne? Heh, naprawdę, ja na to pytanie jako twórczyni
nie odpowiem; ja tylko zrobiłam to, co musiałam (śmiech).

To twoja pierwsza wystawa. Co dalej?
Ta sama walka (śmiech). Interesują mnie współczesne przestrzenie, supermarketowe kody
kolorystyczne, podwójne ekspozycje, bliźnięta, lalki; zdjęcia śmierci (to będzie moja magisterka),
zdjęcia telewizji (to mój licencjat), zdjęcia zniszczone i znalezione. J
ak powiedział Adam Mazur, "Kocham fotografię". Ja też!

rozmawiała M. Pawłowska
Warszawa, lipiec 2009r.

Wystawa czynna dla zwiedzających od 01.10 - 23.10.2009
Zapraszam serdecznie Kurator Anna Wolska

Patron medialny Fotopolis.pl - internetowy magazyn o fotografii.