"Granice tożsamości"
Paradoks projektu Grzegorza Gorczyńskiego, czyli poliglotyczny monolog


Mariusz Kubielas (fragment tekstu ze strony szlachetna fotografia)

Sławęcice – mała miejscowość na pograniczu województwa opolskiego i śląskiego. Lata sześć -
dziesiąte ubiegłego stulecia. W scenerii odrapanych budynków dawnego PGR-u w obiektywie Jerzego
Lewczyńskiego objawił się Anioł Podwórkowy. Nie mógł Autor wówczas przewidzieć konsekwencji
tego ujęcia. Nie mógł przewidzieć przekornego, działania Grzegorza Gorczyńskiego, gdańskiego
fotografika, którego przecież nie było wtedy jeszcze na świecie. Naciskając spust migawki,
artysta miał nieskomplikowane, szczere intencje: „Byłem podekscytowany tym, że ten anioł
jest takim symbolem wiary, wzruszenia i jeszcze w domyśle coś tam grał kiedyś na harfie.
I naraz siedzi na ciasnym, brudnym podwórku PGR-u i musi patrzeć na to wszystko.
To jest taka przenośnia, alegoria...” Dziś anioł zaopatrzony w nową harfę stoi przy pobliskim
kościele. Został odrestaurowany. Nie ma jednak już tego specyficznego uroku, jakim raczyło
widza zestawienie wychwycone wrażliwym okiem Jerzego Lewczyńskiego.



Oryginał Jerzy Lewczyński

Okazuje się że fotografia balsamuje czas, jak powiedział Andre Basin. Można to utożsamiać
nie tylko z zachowaniem ludzkiego wizerunku, ale także z pożytecznym działaniem. Zwróćmy
uwagę na słowa Andrzeja Pytlińskiego: ”Mamy w fotografii bardzo wiele takich przykładów, kiedy
fotografie czynione w zupełnie przypadkowym celu, nie myśląc absolutnie o ich przyszłościowym
wykorzystaniu, były później niesłychanie ważnym dokumentem (...) Choćby rekonstrukcja
Starego Miasta i Krakowskiego Przedmieścia w Warszawie po zniszczeniach w II Wojnie Światowej.
Architekci zebrali rodzinne fotografie warszawiaków (...) te fotografie stały się niezwykle ważną
dokumentacją. Okazuje się, że biorąc ich tysiące można było każdy fragment Krakowskiego
Przedmieścia udokumentować i ściśle odtworzyć jego wygląd z okresu międzywojennego.”
Dlatego w moim przekonaniu rozwijanie i propagowanie idei archeologii fotografii jest
niezwykle ważne, tym bardziej, że zasada balsamowania czasu Basina działać może również
w odwrotnym kierunku – dzięki niej możemy na starych fotografiach zobaczyć dawny wygląd
przedmiotów, jak na przykład Podwórkowego Anioła.



Günter Wilhelm

Budzi zatem uznanie realizacja zaskakującego pomysłu Grzegorza Gorczyńskiego:
wykorzystując kliszę Jerzego Lewczyńskiego w sposób przekorny podkreślił, że gliwicki fotografik
tak często korzystający z cudzych negatywów, teraz sam stał się zaczynem swoistego paradoksu
– jego własny obraz został zmultiplikowany przez entuzjastów starych technik fotograficznych.
Projekt „Szlachetna Inicjatywa” zakłada prostą ideę: jeden negatyw wielkoformatowy skopiowany
w stu egzemplarzach został rozesłany do wielu fotografików na świecie, zajmujących się technikami
zabytkowymi. Chodziło między innymi o zestawienie na jednej wystawie wielu
różnych metod kopiowania obrazu fotograficznego już dziś powszechnie nie używanych, takich jak guma
dwuchromianowa jedno i wielopokładowa wykorzystująca w emulsji różne barwy pigmentów,
olej fotograficzny, pigment zwany też carbo, cyjanotypia, talbotypia, metoda albuminowa, a także
ich odmiany tonowane platyną lub złotem. Ciekawostką obrazującą zainteresowanie twórców
projektem Gorczyńskiego może być fakt, że gdański fotografik nagle zaczął otrzymywać prace
od ludzi, którym negatywu nie wysłał. Okazuje się, że artyści kultywujący metody historyczne
w fotografii tworzą zwarte kręgi i po zaakceptowaniu idei przedsięwzięcia przesyłali sobie nawzajem
negatyw, tworząc swoisty „łańcuszek”. Gorczyński tak to określił: „(...) kontaktuję się z ludźmi z całego
świata, bo to już zaczyna rozchodzić się w ten sposób, że negatyw wysyłają znajomi do siebie nawzajem.
Na przykład Niemcy tak zrobili. Wysłałem jeden negatyw do Niemiec i już dostałem trzy lub cztery
prace od Niemców, których w ogóle nie znam.” Tak więc pomysłodawca tej niecodziennej wystawy,
chociaż utracił kontrolę nad drogami rozpowszechniania negatywu, ale poszczycić się może
niecodziennym zjawiskiem spontaniczności i autentycznego zainteresowania, jaki wzbudził jego
projekt wśród nie tylko europejskich twórców.



Ryszard Zięckowski Gum bichromate

„Szlachetna Inicjatywa” nie jest pierwszym projektem gdańszczanina związanym z archeologią
fotografii. Wcześniej zrealizował ekspozycję obrazów pod nazwą „Koniec epoki”, interpretowanych
w gumie bichromatycznej, wykorzystując stare, szklane negatywy z archiwum Edwarda Janusza.
Gorczynski podkreśla, że obecnie realizowana wystawa jest rodzajem hołdu dla archeologicznych
działań Jerzego Lewczyńskiego. „To jest nie tylko przekora, to jest mój hołd dla Jerzego Lewczyńskiego
i archeologii fotografii, bo uważam, że jest to bardzo cenny kierunek. (...) Czuję się więc takim
kontynuatorem jego pracy, dlatego bardzo chętnie użyłem właśnie jego negatywu.” O tym
negatywie sam jego autor wypowie następującą kwestię: „ten negatyw to jest magiczna rzecz.
(...) nie chce się wierzyć że tyle emocji ucieka, tyle zostaje bez śladu...”
Techniki alternatywne obecnie przeżywają na świecie, w tym także w Polsce niezwykły renesans,
nad którego genezą warto się zastanowić. Za czasów Misonne`a, Watzka, Mikolascha czy Demache`go,
oprócz radości tworzenia przyczyną uprawiania technik chromianowych, była chęć zmierzenia
się z co najmniej dwoma wyzwaniami. Pierwszym miało być udowodnienie, że fotografia poprzez
manualne i malarskie koligacje zasługuje wobec ówczesnego schematu myślenia estetycznego na to,
aby być sztuką. Drugim głównym powodem posługiwania się technikami szlachetnymi była próba
zrealizowania idei, aby dzięki ich walorom szukać lepszych sposobów na oddanie tonalności na obrazie
fotograficznym, czego niedoskonały jeszcze wówczas materiał bromo-srebrowy uczynić nie był w stanie.
Wymienione kryteria możemy więc odnotować, jako zasadnicze motywacje działania pionierów
metod piktorialnych. Dziś, skoro nikt nie musi już walczyć w imieniu fotografii o jej nobilitację, skoro
jakość oddania półtonów i szczegółów na współczesnych materiałach, w tym cyfrowych jest znakomita,
odpadają obie te przyczyny zajmowania się technikami zabytkowymi. Można za ich przyczyną uprawiać
sztukę równie dobrze, jak każdym innym narzędziem. A zatem jakie pobudki kierują ludźmi, którzy
spędzają nieraz wiele dni, aby otrzymać jedną, jedyną odbitkę? Przecież mogliby uczynić to w kilka
sekund, chociażby za pomocą telefonu komórkowego.



Paweł Wala Oilprint

Głównym powodem dla którego twórcy sięgają po te metody wydaje się być radość tworzenia,
potrzeba eksperymentowania, aura i magia manualnych metod ciemniowych, element zabawy,
unikalność i niezwykłość we współczesności, czy też ręczne, nie komercyjne metody w świecie tak
zwanych „gotowców”. Bardzo obrazowo przedstawił tę kwestię Andrzej Pytliński: „Ja porównuję
sytuację w dzisiejszej fotografii, do sytuacji w rozwoju środków komunikacji i tu występuje takie
zadziwiające zjawisko, że im bardziej doskonalą się nowoczesne środki komunikacji – (...) tym bardziej
ważne dla człowieka staje się jeżdżenie na koniu. Tylko, że cel tego jeżdżenia jest inny. Oczywiście, dziś
nikt nie siada na konia po to, żeby na nim zajechać do Paryża czy do Wiednia, lecz siada na niego po
to, żeby sobie pojeździć.(...) Natomiast ją się uprawia [fotografię zabytkową] po to, żeby sobie
po fotografować. I to jest jakaś pozamaterialna czynność wykonywana nad obrazem fotograficznym,
której nie da się zastąpić najlepszą nawet maszyną.”
W oparciu o powyższe czynniki można wysunąć przypuszczenie, że dają one twórcom świadomość
wykonywania unikatowych fotogramów, które zgodnie z założeniami Roberta de la Sizeranne`a
zawsze będą się różnić fakturą, kolorem, czasem kontrastem czy też tonalnością fragmentów kompozycji.
Być może właśnie te cechy powodują, że odbitki wykonywane w technikach zabytkowych, a szczególnie
chromianowych dają artyście poczucie tworzenia rzeczy szczególnych, a odbiorcy pozwalają na
smakowanie wyjątkowości obcowania z oryginałem, jedynym w swoim rodzaju.
W przypadku wystawy Jednego Zdjęcia jeszcze dobitniej możemy zauważyć i docenić indywidualizm
techniczny i mentalny poszczególnych artystów, gdyż sprzyja temu wykorzystanie jednego, tego samego
negatywu. Zastosowane różne techniki nadają nową wymowę, szczególną interpretację wobec oryginału
i podkreślają odmienną przecież wrażliwość uczestniczących w projekcie twórców. Są zatem widoczne na
fotogramach smugi pozostałe po charakterystycznych dla swych autorów sposobach nakładania emulsji
pędzlem, wałkiem, czy oblewem. Są uzyskane różne powierzchnie dające bardziej matowy lub błyszczący
obraz, w końcu są też zabawne rysunki dodające Aniołowi Podwórkowemu w miejsce rozbitej harfy
nowe atrybuty nasuwające interpretacje na pograniczu karykatury, żartu czy też groteski – wszystko
to niewątpliwie różnicuje kopie.
Tym samym pomysł Grzegorza Gorczyńskiego prowokuje do niezwykle ciekawej konkluzji:
Wystawa jednego djęcia, która mogła by wydawać się ze swej definicji monotonna, taką nie jest.
Twórcy biorący udział w projekcie prezentują różne efekty i chociaż to samo zdjęcie posiada
zwielokrotnione jak w kalejdoskopie swoje własne odbicie, to jednak odróżnia je smaczek indywidualności.


Wystawa czynna dla zwiedzających od 26.11 - 30.12.2009
Zapraszam serdecznie Kurator Anna Wolska


Patron medialny Fotopolis.pl - internetowy magazyn o fotografii.