Marcin Łobaczewski „Urodziny”
Ukraina jest jednym z krajów najbardziej dotkniętych epidemią HIV - AIDS, zaś dynamika wzrostu nowych
zakażeń w tym państwie należy do najwyższych na świecie (obok Federacji Rosyjskiej). Ponad 60 procent
zakażonych to narkomani. AIDS jest problemem także i w Polsce. Według danych PZH do końca stycznia
2007 r. wirusa wykryto u 10 637 osób.
„Urodziny” to dość przewrotna nazwa projektu zrealizowanego przez autora w odesskim hospicjum
dla chorych na AIDS. Dokument ten jest bardzo subiektywnym zapisem ostatnich chwil życia osób
trafiających tu w ostatnim stadium choroby. Każdy nowy dzień, nowa chwila, kubek herbaty, zapalona
świeczka na urodzinowym torcie jest dla każdego z pensjonariuszy zwycięstwem nad śmiercią, stąd tytuł
wystawy - „Urodziny” jest symboliczny. Projekt poraża ładunkiem emocji, zawartych w oczach, pozach
fotografowanych ludzi, scenach, o których często wiedzieć nie chcemy lub ich unikamy.
Przy tym stopniu dramaturgii autorowi udało się zachować swoistą poetykę obrazu. Marcin notuje zastaną
i bolesną rzeczywistość w sposób dyskretny, zachowując pełny szacunek wobec portretowanych osób,
nie odzierając ich z godności i resztek tlącego się człowieczeństwa.
Skąd przyszedł ci do głowy pomysł na realizację dokumentu o AIDS i dlaczego zdecydowałeś się na jego
realizację akurat na Ukrainie?
Kiedy pierwszy raz byłem na Ukrainie, przygotowywałem fotoreportaż dotyczący dwudziestej rocznicy
awarii elektrowni w Czernobylu. W trakcie realizacji materiału trafiłem do jednego ze szpitali, w którym
leczy się chorych na gruźlicę. Warunki jakie tam zastałem nie przypominały szpitala, lecz zagrzybione
piwnice z odpadającym tynkiem. Przeczytałem w międzyczasie raporty dotyczące rozprzestrzeniania się
wirusa HIV - Ukrainę wymieniono tam, jako wiodący kraj w Europie.
Opowiedziałem o całej sytuacji koledze, który wiedział o takim hospicjum dla chorych na AIDS
właśnie na Ukrainie. Dzięki korespondentce Rzeczpospolitej znalazłem ośrodek na peryferiach Odessy.
Czy wymagano od Ciebie jakichś pozwoleń, listów intencyjnych?
Tak, droga do uzyskania wszystkich pozwoleń na możliwość fotografowania w hospicjum była długa
i momentami absurdalna.
Jak wyglądała twoja praca - obecność na terenie ośrodka, jak reagowali na Ciebie pacjenci i ich rodziny?
Miałem tydzień na realizację projektu, tydzień, by z intruza z aparatem stać się facetem, o którym
wiadomo, że nie szuka sensacji, ale jest po to, by opowiedzieć jakąś historię i może mu się to udać tylko
pod warunkiem, że chorzy mu zaufają i zgodzą się na to, aby uczestniczył w tym wszystkim co widzi.
Czas spędzony przeze mnie w hospicjum to przede wszystkim rozmowy z chorymi, wysłuchiwanie różnych
historii i bardzo delikatne wchodzenie w ich świat z aparatem.
Czy miałeś moment zawahania?
Tak, i to już w pierwszym dniu mojego pobytu w hospicjum. Wiedziałem, że spotkam się tam ze śmiercią,
bo też o tym jest ten materiał, ale nie przypuszczałem, że w sumie mimo dobrego przygotowania będę
miał ochotę uciekać stamtąd nazajutrz. Tego się nie da opowiedzieć słowami, zresztą dlatego fotografuję
- to codzienne umieranie i rodzenie do życia, wszechobecna cisza i zawsze trochę nadziei na twarzach.
Kiedy fotografowałem śmierć … moment po, chwilę przed, aparat w mokrej, drżącej dłoni przyłożony
do oka, podwyższone ciśnienie i pytanie do samego siebie - czy powinienem?
Kurator Anna Wolska
Specjalne podziękowania autora i Galerii Obok ZPAF
dla firmy Hewlett-Packard Polska za pomoc w przygotowaniu wystawy:
wydruki wykonano na drukarce HP Desingnjet Z2100 na podłożu HP Premium lnstant-Dry Photo.
Marcin Łobaczewski - był fotoreporterem Agory, pracuje w Agencji FotoRzepa.
Mimo wielu lat, jakie łączą autora z fotografią, dotąd nie prezentował swoich prac
na żadnej wystawie, choć nie raz zdobywał nagrody i wyróżnienia w konkursach fotograficznych.
Partner wystawy: Hewlett-Packard Polska
Patronat honorowy: MONAR
Patronat medialny: RZECZPOSPOLITA , Foto-Pozytyw